- Tao, Taoizm, Taoisci i Kubuś Puchatek
-

Wstęp

Pierwsze zdanie księgi Tao-te-king, podstawowej księgi taoizmu,
brzmi:
Tao k'o tao fei cz'ang tao
Najczęściej spotykaną wersją tłumaczenia, jest:
Tao, które można wyrazić słowami, nie jest prawdziwym tao.
To zdanie pokazuje wyraźnie, że wszelkie próby powiedzenia czym jest
tao skazane są na niepowodzenie, bo nawet gdyby komuś się to udało, nie byłoby
to już to samo, niezmienne i prawdziwe tao. Dlatego nie będę próbowała tego
zrobić, zamiast tego omówię kilka podstawowych pojęć z jakimi można się spotkać
w taoizmie aby pokazać jakie jest Tao.
Na początek
jednak kilka faktów historycznych...

Historia
W VII wieku p.n.e. żył w Chinach filozof - Lao-tsy. Dokładnie kiedy żył nie
wiadomo, historycy mają na ten temat kilka teorii. Jedni uważają, że żył
współcześnie z Konfucjuszem, inni iż sto lat po jego śmierci, najciekawsza (moim
zdaniem) teoria głosi, iż Lao-tsy był tożsamy z Lao Tanem, nauczycielem
Konfucjusza. VII w. p.n.e. także jest tylko przybliżony - historycy umieszczają
Lao-tsy w różnych okresach, od VII do IV w. p.n.e. Tak czy inaczej, najczęściej
uważa się że Lao-tsy żył współcześnie z Konfucjuszem, oraz że spotykali się ze
sobą prowadząc wspólne rozważania, co jest dosyć zaskakujące biorąc pod uwagę,
iż Taoizm i Konfucjanizm są praktycznie dwoma przeciwieństwami.
Natomiast większość historyków jest zgodna, co do faktu że Lao-tsy był
autorem, jeżeli nie całej to przynajmniej większej części, legendarnej księgi
Tao-te-king, uważanej za jedno z najznakomitszych osiągnięć myśli filozoficznej
starożytnych Chin. Księga ta stała się podstawą Taoizmu, a Lao-tsy uważa się za
jej twórcę.
Najwybitniejszym kontynuatorem myśli Lao-tsy był Czuang-tsy, żyjący w IV
wieku p.n.e. Jego dziełem jest księga zatytułowana także Czuang-tsy, rozwijająca
lakoniczne wypowiedzi i aforyzmy Lao-tsy, w głębokie rozważania przedstawione w
postaci przypowieści, dialogów i opowiadań.
Tyle faktów historycznych.

Tao jest jednym z najstarszych pojęć wśród chińskich poglądów na istnienie
świata i życia. Znak tao odnajdywany był na napisach na kościach służących do
wróżenia z końca XI w. p.n.e. W najstarszym słowniku chińskim słowo tao
objaśnione jest jako droga po której się idzie, natomiast
najobszerniejszy słownik pisma chińskiego z początku naszego stulecia podaje
ponad 50 różnych znaczeń tego słowa.
Najpopularniejsze znaczenia, to droga, ścieżka, oraz metoda
i sposób. W Dialogach konfucjańskich pojawia się tao w
znaczeniu zasada, zbiór zasad moralnych. Poza tym można spotkać się ze
znaczeniem prowadzić, pokazywać drogę, oraz mówić, wyrażać w
słowach.
Choć na pierwszy rzut oka tego nie widać, to jednak słowo tao pojawia się w
takich (dość popularnych) słowach jak dżudo, kendo i aikido. Co prawda jest
skrócone do formy do, ale ciągle chodzi o to samo znaczeniowo słowo.
Wszystkie te trzy słowa określają sposoby walki, które z tao mają wiele
wspólnego - mianowicie prowadzą do pokonania przeciwnika przy minimalnym
nakładzie siły fizycznej, najczęściej wykorzystując atak przeciwnika przeciwko
niemu. A taka właśnie jest jedna z ważniejszych myśli taoizmu - wykorzystywać
rzeczy takie jakie są.
I w ten sposób doszliśmy do jednej z myśli taoizmu, czas zatem przedstawić
kilka podstawowych zasad, jakimi kieruje się ta filozofia: Postaram się opierać
głównie na cytatach, zarówno z Tao-te-king i Czuang-tsy, jak i z mojej ulubionej
książki o Taoiźmie: Tao Kubusia Puchatka, napisanej przez Benjamina
Hoffa.

Rzeczy są, jakie są (te)
Czym jest Te? Te to coś, co posiada każdy przedmiot, każda istota, każdy
człowiek. Wewnętrzna Natura. Coś, co określa jego przeznaczenie. Jeżeli
potrafimy znaleźć Te jakiegoś przedmiotu, to potrafimy go wykorzystać zgodnie z
przeznaczeniem, jeżeli tego nie widzimy i próbujemy użyć przedmiotu w inny
sposób - do niczego dobrego to nie doprowadzi.
Z księgi Tao-te-king:
XI
Trzydzieści szprych w piaście tworzy koło. Dzięki pustce między nimi
istnieje pożytek z koła.
Z gliny formuje się naczynia i garnki. Dzięki pustce w ich wnętrzu istnieje
pożytek z naczyń.
W ścianach domów wycina się drzwi i okna. Dzięki pustce w ich wnętrzu
istnieje pożytek z domów.
Na tym właśnie polega korzyść z pełnego i pożytek z pustego.
A teraz przypowieść z Chuang-tse:
Hui-tse powiedział do Chuang-tse:
- Mam duże drzewo, którego żaden cieśla nie potrafi pociąć na deski. Jego
gałęzie i pień są powyginane i twarde, pokryte zgrubieniami i dziurami. Żaden
budowniczy nie spojrzałby na nie. Twoje nauki są takie same - bezużyteczne,
pozbawione wartości. A zatem nikt nie zwraca na nie uwagi.
- Jak wiesz - odparł Chuang-tsy - kot jest bardzo zwinny w łapaniu swojej
ofiary. Skradając się przy ziemi może skoczyć w dowolnym kierunku za tym, co
chce złapać. Ale kiedy jego uwaga skupiona jest na tym, bardzo łatwo złapać go
w siatkę. Z drugiej strony, nie jest łatwo złapać czy pokonać wielkiego
bawoła. Stoi on twardo niczym kamień albo chmura na niebie. Ale mimo całej
swej siły nie potrafi złapać myszy.
- Narzekasz - ciągnął dalej - że twoje drzewo nie przedstawia wartości jako
budulec. Ale możesz wykorzystać cień, który ono daje, odpocząć pod jego
gałęziami, przespacerować się wokół niego, podziwiając jego charakter i
wygląd. Ponieważ nie musi obawiać się siekiery, cóż mogłoby zagrozić jego
istnieniu? Jest ono dla ciebie bezużyteczne tylko dlatego, że chciałbyś
zamienić je w coś innego, a nie wykorzystać je we właściwy jego naturze
sposób.
A jeżeli jeszcze ktoś nie rozumie co to jest Wewnętrzna Natura, to zobaczmy
co na ten temat pisze Benjamin Hoff wraz z Puchatkiem:
[...] bardzo często najlepszym sposobem pozbycia się Minusa jest
zamienienie go na Plus. Czasami pewnie zauważasz, jak cechy, których usilnie
starasz się pozbyć, w końcu jednak wracają. Ale jeżeli postępujesz właściwie,
to wrócą we właściwy sposób. A czasami jakoś tak się dzieje, że akurat te
cechy, których najbardziej w sobie nie lubisz, pokazują się we właściwy sposób
i w odpowiednim momencie, ratując ci życie. Jeżeli kiedyś już ci się to
przytrafiło, zastanowisz się poważnie, zanim postanowisz zupełnie się
Odbryknąć.
Co to znaczy Odbryknąć się? Chyba pamiętacie, jak to było z Tygrysem...
- Jak tyś tam wpadł, Kłapouchy? - spytał Królik wycierając go do sucha
chusteczką do nosa Prosiaczka.
- Wcale nie wpadłem - odparł Kłapouchy.
- Ale jak...
- Po prostu ktoś mnie bryknął i zostałem WBRYKNIĘTY do wody.
- O!... - zawołało Maleństwo z podziwem. - Czy ktoś cię popchnął?
- Ktoś mnie WBRYKNĄŁ. Stałem
właśnie nad brzegiem rzeki i rozmyślałem -
jeżeli ktoś z was wie, co oznacza to słowo - i nagle zostałem WBRYKNIĘTY do
zimnej wody.
- Ach, Kłapouszku! - wykrzyknęli wszyscy.
- Czy jesteś pewien, żeś się nie ześlizgnął? - zapytał chytrze Królik.
- Oczywiście, że się ześlizgnąłem. Bo jeśli ktoś sobie stoi nad śliskim
brzegiem rzeki, a kto inny BRYKNIE na niego z tyłu, to ten, co stoi na brzegu,
musi się ześlizgnąć. A cóżeś ty myślał?
- Ale kto to zrobił? - spytało Maleństwo.
Kłapouchy nie odpowiedział.
- Zdaje mi się, że to Tygrys - powiedział niespokojnie Prosiaczek.
- Ale powiedz, Kłapousiu - spytał Puchatek - czy to był Żart, czy Wypadek?
- Sam się o to zapytuję, Puchatku. Nawet na dnie rzeki nie przestawałem
mówić do siebie samego: ``Czy to był Niecny Wybryk, czy też Najzwyklejszy
Wypadek?'' Właśnie wypłynąłem na powierzchnię wody i powiedziałem sobie: ``To
jest mokre''. Jeśli wiesz, co mam na myśli.
Wtedy, aby Odbryknąć Tygrysa, Królik wymyślił jeden ze swych słynnych
planów: Królik, Puchatek i Prosiaczek mieli zabrać Tygrysa gdzieś do środka
Lasu, gdzie Tygrys nigdy nie był, i tam go zgubić. I od tej chwili miał on
stać się Potulnym i Smutnym Tygryskiem, który by więcej nie brykał. Na tym
kończyła się Inteligencja, jak by to ujął Kłapouchy, ponieważ wyszło na to, że
Królik zgubił wszystkich, łącznie z samym sobą. To znaczy wszystkich, oprócz
Tygrysa. Tak się bowiem składa, że Tygrysy się nie gubią, nawet we mgle w
samym środku Lasu. I to właśnie okazało się bardzo Pożyteczne.
Albowiem, chociaż Puchatek i Prosiaczek odnaleźli drogę po pewnym czasie...
- A gdzie jest Królik?
- Nie wiem - odpowiedział Puchatek.
- To nic - rzekł Krzyś. - Ale myślę, że Tygrys go znajdzie, bo
właśnie
poszedł, żeby was szukać.
- Ale ja muszę już wracać do domu i Prosiaczek też musi wrócić, dlatego
żeśmy jeszcze nic...
- Pójdę z wami - odpowiedział Krzyś - i będę was pilnował.
I poszedł do domu z Puchatkiem i Prosiaczkiem, i pilnował
iść dość długo...
a przez cały ten czas Tygrys gonił po Lesie.
I wreszcie Potulny i Smutny Królik usłyszał go. I Potulny i Smutny Królik
popędził przez mgłę, zwabiony tymi dźwiękami, które nagle zmieniły się w
Tygrysa: Dobrego, Wspaniałego Tygrysa, Potężnego i Zbawczego Tygrysa, który
brykał sobie w najpiękniejszy sposób, w jaki tylko Tygrys potrafi brykać.
- Ach, Tygrysku, cieszę się, że cię widzę! - zawołał Królik.
Kiedy w bajce o Brzydkim Kaczątku Brzydkie Kaczątko przestało czuć się
Brzydkie? Gdy uświadomiło sobie, że jest Łabędziem. Każdy z nas ma w sobie coś
Szczególnego, jakiegoś Łabędzia, ukrytego gdzieś głęboko. Ale dopóki nie
będziemy pewni, że on naprawdę tam jest, cóż możemy osiągnąć, rozchlapując
jedynie wodę i człapiąc przy brzegu? Mędrcy są Tacy Jacy Są. Zadowalają się
tym, co posiadają i robią to, co potrafią.
Są w nas oczywiście cechy, których powinniśmy się pozbyć, i są takie, które
musimy zmienić. Ale jednocześnie nie możemy być zbyt zdesperowani, zbyt
niecierpliwi, zbyt stanowczy. Na naszej drodze do szczęścia i doskonałości
wiele z tych cech zmieni się bez naszego udziału, a nad innymi możemy
popracować w trakcie naszej wędrówki. Pierwszą rzeczą, jaką musimy zrobić, to
uświadomić sobie swą Wewnętrzną Naturę i zaufać jej, a potem nie tracić jej z
oczu. Albowiem w Brzydkim Kaczątku kryje się Łabędż, w Brykającym Tygrysie
drzemie nasz Wybawiciel, który zna Drogę, a w każdym z nas jest coś
Szczególnego, i musimy to Zachować.
Tyle na temat Te i Wewnętrznej Natury. Teraz temat szczególnie mi bliski,
jako że Nicnierobienie jest moim ulubionym zajęciem. A chodzi o...

Wu-wei, czyli dzialanie w niedzialaniu
- Jak ty to robisz, Puchatku?
- Co robię? - spytał Puchatek.
- Tak się Niewysilasz.
- Po prostu nie robię niczego zbyt wiele - powiedział Puchatek.
- Ale wszystko, co zaczniesz, jakoś zawsze jest wykonane.
- To się tak po prostu samo robi - wyjaśnił.
Znajdźmy więc odpowiedni fragment w Tao-te-king:
XXXVII
Tao nigdy nie działa, a jednak nie ma niczego, co by nie było przezeń
zrobione.
A o to co ma do
powiedzenia na ten temat Benjamin Hoff:
Dosłownie Wu-wei oznacza ``bez działania'', ``powodowania'' lub
``zmuszania''. Ale w praktyce znaczy to ``bez wścibskiego, nachalnego lub
egoistycznego wysiłku''. Nie bez powodu ideogram Wei powstał z symboli
oznaczających rozcapierzoną rękę i małpę, i stąd termin Wu-wei oznacza
powstrzymywanie się od działania niezgodnego z naturą rzeczy, od
przechytrzania harmonii świata, od Małpowania.
Efektywność Wu-wei podobna jest zachowaniu wody opływającej skałę,
wyszukującej sobie najłatwiejszą drogę - w przeciwieństwie do mechanicznego
uderzania po linii prostej, co zwykle kończy się gwałtowną kolizją z prawami
przyrody. Jest to podejście wywodzące się z wewnętrznej wrażliwości i
wczuwające się w naturalny rytm rzeczy.
Weźmy przykład z pism Chuang-tse:
W Wąwozie Lu jest wielki wodospad, wysoki na kilka tysięcy stóp, a
rozpyloną wodę widać na wiele mil wokoło. We wzburzonej wodzie u jego podnóży
nie pojawia się żadna żywa istota.
Pewnego dnia K'ung Fu-tse stał nie opodal brzegu owego jeziora, kiedy
ujrzał starego człowieka unoszącego się na powierzchni huczącej topieli.
Zawołał swych uczniów i razem pobiegli ratować nieszczęśnika. Ale kiedy
dotarli do brzegu, starzec wyszedł już z wody i przechadzał się podśpiewując.
K'ung Fu-tse podbiegł do niego.
- Musiałbyś być duchem, żeby przeżyć coś takiego - powiedział - ale
wydajesz się być człowiekiem. Jaką tajemną moc posiadasz?
- Nic takiego - odparł starzec. - Zacząłem uczyć się, kiedy byłem jeszcze
bardzo młody, i dorastałem stale to ćwicząc. Teraz jestem już pewien swych
umiejętności. Zanurzam się i wynurzam wraz z wodą. Podążam za nią i zapominam
o sobie. Potrafię przeżyć, ponieważ nie walczę z przewyższającą mnie potęgą
wody. To wszystko.
Kiedy nauczymy się współdziałać naszą Wewnętrzną Naturą i z prawami natury
działającymi wokół nas - osiągniemy poziom Wu-wei. Wówczas będziemy
współdziałali z naturalnym porządkiem rzeczy i kierowali się zasadą
najmniejszego wysiłku. Ponieważ świat przyrody kieruje się tą samą zasadą,
nigdy nie popełnia błędów. Błędy popełnia człowiek - albo też wydaje mu się,
że je popełnia - istota z przeładowanym Rozumem, która separuje się od tak
pomocnego systemu praw natury przez ingerowanie weń i staranie się za wszelką
cenę.
[...]
Kiedy działasz zgodnie z Wu-wei, okrągły kołek wchodzi w okrągłą dziurkę, a
kwadratowy - w kwadratową. Bez napięcia, bez wysiłku. Egoistyczna Żądza stara
się wepchnąć okrągły kołek w kwadratową dziurkę, a kwadratowy kołek w okrągłą
dziurkę. Inteligencja próbuje wymyślić chytrzejsze sposoby, aby kołki weszły w
takie dziurki, do których nie pasują. Wiedza stara się ustalić, dlaczego
okrągłe kołki pasują do okrągłych dziurek, a nie pasują do kwadratowych.
Wu-wei nie próbuje. Nie myśli o tym. Po prostu to robi. A kiedy to zrobi,
zdaje się, jakby nic takiego nie robiło. Ale Wszystko Jest Zrobione.
- Jakieś kłopoty, Prosiaczku?
- Przykrywka na tym garnczku się zacięła - powiedział Prosiaczek zasapany.
- Tak, ona... się... nie mogę. Ty to otwórz, Puchatku.
(Pstryk.)
- Dziękuję, Puchatku - powiedział Prosiaczek.
- Nic takiego - odparł Puchatek.
- Jak otworzyłeś tę przykrywkę? - zapytał Tygrys.
- To proste - wyjaśnił Puchatek. - Po prostu trzeba nią obracać w ten
sposób, aż już nie da się dalej obracać. Potem bierze się głęboki wdech i,
wypuszczając powietrze, obraca dalej. To wszystko.
- Ja też chcę spróbować! - wrzasnął Tygrys, brykając do kuchni. - Gdzie
jest ten nowy słoik ogórków? O, tutaj.
- Tygrysku - zaczął Prosiaczek nerwowo - chyba lepiej żebyś...
- To nic takiego - odpowiedział Tygrys. - Po prostu obraca się i...
BRZDĘK.
- No tak, Tygrysku - powiedziałem. - Pozbieraj te ogórki z podłogi.
- Wyślizgnął mi się z łapek - wyjaśnił Tygrys.
- On za bardzo się starał - powiedział Puchatek.
...i to też jest jedna z zasad Wu-wei - nie należy się za bardzo
starać, bo najczęściej daje to odwrotne efekty. A najlepszym dowodem tego, jest
ktoś, kogo Benjamin Hoff określa mianem Najęty Bryś:
Królik biegł brzegiem Stumilowego Lasu, czując się z każdą chwilą coraz
ważniejszy. I wkrótce przybył do drzewa, gdzie mieszkał Krzyś. [...]
- Hej, to ja, Królik! Tutaj, Królik!... - Lecz nikt nie odpowiadał. [...]
Więc wrócił jeszcze raz do zielonych drzwi frontowych tylko po to, żeby się
upewnić, i już miał odejść, czując, że cały dzisiejszy ranek będzie popsuty,
gdy naraz jurzał na ziemi kawałek papieru. A ponieważ była wpięta w niego
szpilka, wyglądało na to, jakby go ktoś niedawno przymocował do drzwi.
- A - powiedział Królik radośnie - coś nowego. - I podniósł z ziemi kartkę,
która głosiła:
WY SZEJDŁEM
BENDE ZARAZ JESTEM
NAJĘTY BRYŚ
Królik nie wiedział, kto to jest Najęty Bryś - mimo tego, że sam nim jest -
a więc poszedł zapytać Sowę. Sowa też nie wiedziała. Ale nam się wydaje, że my
wiemy, i chyba wielu innych ludzi też wie. Chuang-tse opisał go dość
dokładnie:
Był raz człowiek, który nie lubił widoku śladów swych stóp i swego cienia.
Umyślił sobie, że ucieknie od nich. Ale kiedy tak biegł, pojawiało się coraz
więcej śladów stóp, a cień bez wysiłku dotrzymywał mu kroku. Myśląc, że
biegnie za wolno, przyspieszał coraz bardziej, nie zatrzymując się, aż
wreszcie padł i umarł.
Gdyby stał w miejscu, nie zostawiałby śladów stóp. Gdyby usiadł pod
drzewem, jego cień by zniknął.
Wydaje się, że można ich spotkać na każdym kroku. Praktycznie w każdy
słoneczny dzień widać tłumy Najętych Brysiów pędzących w panice przez park,
wydających z siebie wszelkiego rodzaju Zadyszane Głosy. Jesz sobie, na
przykład, piknik na trawie, a tu nagle jeden czy dwóch przebiega po twoim
jedzeniu.
Zasadniczo jednak, w otoczeniu drzew i traw jesteś bezpieczny, ponieważ
przeciętny Bryś stara się ich unikać. Woli wysilać się na asfalcie i betonie,
imitując maszyny do transportu, dla których te twarde powierzchnie zostały
wymyślone. Wdychając trujące spaliny z samochodów, które muszą zbaczać, aby go
nie potrącić, taki Najęty Bryś bełkocze do innego o tym, jak to się teraz
dobrze czuje, kiedy wyszedł Na Dwór. Nazywa to życiem na łonie przyrody.
Najęty Bryś prowadzi niemal rozpaczliwie aktywny tryb życia. Jeśli spytasz
go, jakie ma Zainteresowania Życiowe, poda ci listę Ćwiczeń Fizycznych, jak na
przykład:
Skoki ze spadochronem, tenis, jogging, jazda konna, narciarstwo, pływanie i
narty wodne.
- Czy to wszystko?
- No, (uff, ah, uuu) tak sądzę - mówi Najęty Bryś.
- Czy próbowałeś kiedyś ścigać samochody?
- Nie, ja... nie, nigdy.
- A zapasów z aligatorem?
- Nie... Chociaż zawsze chciałem.
- Zjazdów na wrotkach po klatce schodowej?
- Nie, nigdy o tym nie pomyślałem.
- A mówiłeś, że prowadzisz aktywny tryb życia.
W tym momencie Najęty Bryś odpowiada z namysłem:
- No wiesz... czy ty myślisz, że coś ze mną jest... nie tak? Może tracę
energię?
Po jakimś czasie na pewno traci.
A oto jak spotkanie z Najętym Brysiem przeżył Kłapouchy:
- To była przyjacielska pogawędka - rzekł Kłapouchy. - Najpierw jeden
powinien coś powiedzieć, a potem drugi. A ty powiedziałeś tylko ``Jak się
masz!'' i znikłeś w okamgnieniu. Widziałem twój ogon o sto kroków na wzgórzu,
gdy rozważałem, co ci odpowiedzieć. Chciałem powiedzieć ``Co?'', ale było już,
oczywiście, za późno.
- Ach, byłem okropnie zajęty!
- Żadnej z nikim Styczności - ciągnął ponuro Kłapouchy - żadnej Wymiany
Myśli, tylko ``Jak się masz''... Myślę, że taka rozmowa do niczego nie
prowadzi, zwłaszcza jeśli w drugiej części rozmowy ukazuje się ogon tej osoby.
Na temat Najętego Brysia Benjamin Hoff pisze bardzo dużo, zainteresowanych
odsyłam do książki, natomiast tutaj zacytuję jeszcze jeden fragment, chyba
najważniejszy w tym rozdziale:
[...]
Za przykład weźmy klasyczne miejsce, gdzie Najęty Bryś przebywa: Budkę z
Hamburgerami.
W Chinach mamy Herbaciarnię. We Francji - Kawiarenkę. Praktycznie każdy
cywilizowany kraj ma takie miejsce, gdzie ludzie mogą coś zjeść, odprężyć się,
pogadać i nie martwić się, która godzina, ani nie muszą wychodzić zaraz po
zjedzeniu swego dania. W Chinach na przykład, Herbaciarnia jest w zasadzie
instytucją społeczną. Przez cały dzień rodziny, sąsiedzi i przyjaciele wpadają
na herbatę i lekki posiłek. Siedzą, jak długo chcą. Dyskusje mogą ciągnąć się
godzinami. Trochę dziwnie byłoby nazwać Herbaciarnię nie ekskluzywnym sąsiedzkim
klubem towarzyskim - takie określenia są zbyt Zachodnie. Ale opisuje to w
przybliżeniu część jej funkcji, przynajmniej z naszego, raczej zawężonego,
punktu widzenia.
``Jesteś ważny. Odpręż się i dobrze się baw.''
Taki jest przekaz Herbaciarni.
A jaki jest przekaz Budki z Hamburgerami? Oczywiście:
``Nie liczysz się. Jedz i znikaj.''
Nie tylko to jednak, bo jak każdy już teraz wie, taka okropna Budka z
Hamburgerami jest również zagrożeniem dla zdrowia jej klientów. Niestety, nie
jest to jedyny przykład działania zasady Oszczędzania Czasu. Moglibyśmy też
podać Supersam, Kuchenkę Mikrofalową, Elektrownię Atomową, Trujące
Chemikalia...
Patrząc na to wszystko ze strony praktycznej, gdyby takie urządzenia
oszczędzające czas naprawdę go oszczędzały, to powinniśmy mieć znacznie więcej
czasu niż kiedykolwiek w historii. Tymczasem wydaje się, że mamy go mniej niż
jeszcze kilka lat temu. Naprawdę przyjemnie jest pojechać gdzieś, gdzie nie ma
urządzeń oszczędzających czas, bo wtedy okazuje się, że mamy naprawdę bardzo
dużo czasu. Podczas gdy gdzie indziej musisz się bardzo starać, aby móc
zapłacić za te wszystkie maszyny mające zaoszczędzić twój czas, tam nie musisz
tak ciężko pracować.
Podstawowe nieporozumienie tej obsesji Oszczędzania Czasu jest bardzo
proste: czasu nie da się oszczędzić. Można to jedynie spędzać. Ale spędzać go
można mądrze lub głupio. Najęty Bryś praktycznie nie ma wcale czasu, ponieważ
jest zbyt zajęty jego trwonieniem przez próbowanie zaoszczędzenia go. A chcąc
zaoszczędzić każdą jego cząstkę, kończy roztrwonieniem całości.
Henry David Thoreau ujął to następująco w Waldenie:
Dlaczego
mielibyśmy żyć w takim pośpiechu i trwonić życie? Chcemy zagłodzić się, zanim
poczujemy głód. Ludzie mówią, że jeden szew na czas zaoszczędza dziewięciu, a
więc robią dzisiaj tysiąc szwów, żeby jutro nie zrobić dziewięciu.

nauka i uczeni
Na koniec kilka
słów o stosunku Taoistów do nauki. Cóż, o ile Konfucjusz
przykładał do nauki bardzo duże znaczenie, o tyle Taoisci odnoszą się do niej
raczej z lekceważeniem, co nie znaczy że są ignorantami. Po prostu Taoiści
doskonale zdają sobie sprawę z tego, że nauka nigdy nie będzie w stanie wyjaśnić
wszystkich problemów nad jakimi łamią sobie głowę uczeni, stąd też ich starania
z góry skazane są na niepowodzenie...
Tao Te King zawiera jedno zdanie które dużo mówi o uczonych:
Mądrzy nie są uczeni, uczeni nie są mądrzy.
Z kolei taoistyczny autor, Zhuang-zi napisał:
Studzienna żaba nie może sobie wyobrazić oceanu, ani też letni owad nie
pojmie lodu. Jak więc naukowiec może zrozumieć Tao? Jest on ograniczony przez
swą własną uczoność.
A Benjamin Hoff pisze:
Rozum może robić przeróżne rzeczy, ale te rzeczy, które on może robić nie
są najważniejszymi rzeczami. Abstrakcyjna mądrość umysłu tylko oddziela
myślącego od rzeczywistego świata, a ten świat, Las Prawdziwego Życia, jest w
fatalnym stanie z powodu zbyt wielu takich, którzy myślą zbyt dużo, ale zbyt
mało ich wszystko obchodzi. Pomimo tego, w co wiele umysłów uwierzyło, błąd
ten nie może już dłużej trwać, jeżeli wszystko ma przetrwać. Jedyną szansą,
jaką mamy na uniknięcie katastrofy, to zmienić nasze podejście i nauczyć się
cenić mądrość i zadowolenie. Są to rzeczy, których poszukuje się tak czy
inaczej, przez Wiedzę i Inteligencję, ale one nie pochodzą z Wiedzy i
Inteligencji. Nigdy z nich nie pochodziły i pochodzić nie będą. Nie stać nas
już na to, by z taką desperacją szukać czegoś w zły sposób i w złym miejscu.
Jeżeli Wiedza i Inteligencja będą nadal wszystko niszczyły, niedługo zniszczą
całe życie na Ziemi, jakie znamy, a jeżeli nawet coś chwilowo przetrwa, nie
będzie warte nawet naszego spojrzenia, jeśli jakimś cudem moglibyśmy na to
spojrzeć.
Mistrzowie życia znają Drogę, ponieważ słuchają swego wewnętrznego głosu,
głosu mądrości i prostoty, głosu, który rozumuje poza Inteligencją i wie poza
Wiedzą. Ten głos nie jest tylko mocą i własnością niewielu, ale dany został
wszystkim. Ci, którzy zwracają nań uwagę, są zbyt często traktowani jako
wyjątki od reguły, zamiast jak przykłady reguły w działaniu, reguły, która
może odnosić się do każdego, kto ją wykorzystuje.

koniec
O Tao można pisać i pisać, czytać i czytać... Jednak postanowiłam tutaj
zakończyć a wszystkich zainteresowanych odesłać do książki Benjamina Hoffa (moim
zdaniem świetnej). Na koniec - zacytuję zakończenie tej książki:
Tutaj kończą się książki o Puchatku, w Zaczarowanym Miejscu na skraju Lasu.
Możemy tam iść, kiedy tylko zechcemy. To niedaleko; wcale nie jest trudno tam
trafić. Po prostu idź ścieżką Niczego i zmierzaj Nigdzie, aż tam dojdziesz.
Zaczarowane Miejsce jest bowiem tam, gdzie ty jesteś, i jeżeli jesteś
Przyjacielem Misiów - znajdziesz je.

|